Bóg i człowiek w poezjach Karola Wojtyły – Jana Pawła II – cz. III

III. Wyznanie wiary

Wśród problemów, które znalazły swoje odbicie w utworach poetyckich ks. Karola Wojtyły, od 1958 roku biskupa pomocniczego w Krakowie, na pierwsze miejsce wysuwa się temat pracy ludzkiej i człowieka jako jej podmiotu („Kamieniołom”) oraz wiary jako świadomego aktu człowieka, przez który dokonuje on wyboru Boga („Narodziny wyznawców”). W utworach poetyckich słychać echo wizytacji biskupiej w parafii i spotkania z ludźmi, dla których biskup reprezentuje Chrystusa – Pasterza przynoszącego umocnienie w wierze. Wiersze tego okresu niosą doświadczenie Soboru Watykańskiego II, w którym uczestniczył młody biskup pomocniczy z Krakowa. Odbijają jego osobiste zaangażowanie w prace soborowe i pochylenie nad tajemnicą Kościoła. Wyraźnie zarysowuje się również temat dojrzewania wiary w czasie pielgrzymek do Ziemi Świętej („Wędrówka do Miejsc Świętych”). Fascynacji ziemią Zbawiciela towarzyszy głęboka refleksja nad wiarą i doświadczenie bliskości Chrystusa.
Poeta traktuje poezję jako sposób wyrażania swojego wnętrza i głębokiej refleksji nad otaczającą rzeczywistością, w której odkrywa obecność Boga objawionego w Chrystusie i nieustannie obecnego w drugim człowieku. 

1. Twórczy charakter pracy ludzkiej – „Kamieniołom”

Poemat „Kamieniołom” powstał w 1956 roku i został opublikowany w lipcu 1957 roku w miesięczniku „Znak”, pod pseudonimem „Andrzej Jawień”. Należy do utworów podejmujących problematykę społeczną, dotykając zagadnienia pracy ludzkiej i człowieka, który jest podmiotem pracy. Poeta odwołuje się do osobistego doświadczenia pracy, którą podjął w krakowskim kamieniołomie podczas II wojny światowej. Czyni jednocześnie aluzje do sytuacji, jaka wytworzyła się w Polsce w czerwcu 1956 roku pod wpływem protestów robotniczych w Poznaniu. Utwór dedykuje robotnikom fizycznym, którzy rozpoczęli manifestacje uliczne broniąc swoich praw, szczególnie prawa do pracy i do godziwego wynagrodzenia.
„Kamieniołom” nie jest jednak utworem zaangażowanym politycznie, lecz przypowieścią na temat pracy człowieka . Poeta często odwołuje się do osobistego doświadczenia pracy podczas II wojny światowej w niemieckiej fabryce „Solvay” (1939-1944). Młody Karol Wojtyła pełnił tam funkcję pomocnika przy wydobywaniu skał wapiennych, które były następnie transportowane z kamieniołomu do fabryki. W poemacie uderza świeżość wspomnienia tamtych chwil i bogactwo myśli związanych z pracą oraz doświadczenie przyjaźni, jakie zrodziły się przez wspólnie dzielony los.
Szczególnym kontekstem poematu Karola Wojtyły są dyskusje, jakie miały miejsce w komunistycznej Polsce na temat pracy ludzkiej. Poemat „Kamieniołom” jest wielką przypowieścią o roli pracy w życiu człowieka. W komunizmie praca była naczelną wartością, dla której robotnik powinien poświęcić wszystkie swoje siły, by zdobyć świetlaną przyszłość. Mając prawo do pracy, stawał się jednocześnie jej niewolnikiem. Dla ks. Karola Wojtyły, reprezentującego chrześcijański punkt wodzenia, praca jest miejscem kształtowania się osoby ludzkiej, dlatego człowiek nie może być niewolnikiem pracy, nawet gdyby chodziło o najwyższą ideę.
Poemat „Kamieniołom” składa się z czterech części: „Tworzywo”, „Natchnienie”, „Uczestnictwo” i czwarta bez tytułu, dedykowana „Pamięci towarzysza pracy”. Każda z nich podejmuje inny wymiar pracy ludzkiej oraz człowieka, będącego podmiotem pracy.
W części pierwszej, zatytułowanej „Tworzywo”, Poeta odwołuje się do obrazu pracy w kamieniołomie. Maluje przed nami plastyczny obraz ludzkiego wysiłku, połączonego z energią potężnej maszyny elektrycznej, dzięki któremu wielkie bloki kamienia są cięte na drobne kawałki. Określa pracę jako wysiłek człowieka, który nabiera sensu dzięki myśli ludzkiej: „… słuchaj, prąd elektryczny kamienistą rozcina rzekę – a we mnie narasta myśl, narasta dzień po dniu, że cała wielkość tej pracy znajduje się we wnętrzu człowieka” („Kamieniołom”, I. „Tworzywo”, 1, s. 112). Myśl człowieka jest początkiem pracy ludzkiej. Ona nadaje kształt wysiłkowi i ujarzmia energię elektryczną, by stawała się źródłem dobra. Bez tej myśli maszyna może przeciąć tętnicę człowieka stając się powodem nieszczęścia. Myśl kieruje energią człowieka i maszyny prowadząc do powstawania dobra.
Dzięki myśli, energia człowieka może przemieniać świat czyniąc go bardziej ludzkim. Siła mięśni, zauważa Poeta, może jednak być również skierowana przeciw drugiemu człowiekowi stając się źródłem przemocy czy nawet śmierci. Zaraz na początku poematu słychać echa rozruchów robotniczych: „O, popatrz, jak można miłować w takim gruntownym gniewie, który wpada w oddechy ludzi jak rzeka od wiatru pochyła, i nie dochodzi do głosu, tylko struny wysokie zerwie – przechodnie pierzchają do bram – ktoś głosem ściszonym powiedział: to jednak jest wielka siła” („Kamieniołom”, I. „Tworzywo”, 1, s. 112). Poeta jednak zachęca do tego, by nie bać się energii ludzkich mięśni, gdyż wszystkie siły są podporządkowane Stwórcy. On jest Panem świata i od Niego zależy dalszy los.
Człowiek dzięki władzy rozumu może kierować swoją pracą i pracą maszyn. Rozum, według autora poematu, nadaje sens wielkiej energii ukrytej w narzędziach mechanicznych. Poeta wyśpiewuje pieśń na cześć dłoni robotnika: „Dłonie są krajobrazem serca” („Kamieniołom”, I. „Tworzywo”, 3, s. 113). One przekuwają w czyn to, co jest w sercu. Nie tylko myśl, ale również uczucie. W pracy ludzkiej wyraża się bowiem cały człowiek. On jest jej podmiotem, wówczas, gdy cierpi.
W pracy zawarty jest nie tylko wysiłek fizyczny, ale również trud umysłowy człowieka. Dzięki myśli energia ludzkich rąk przekształca materię nadając jej kształty: „Przecież nie tylko ręce opadają ciężarem młota, nie tylko wzbiera tors i mięśnie kształtują swój styl – ale przez pracę jego myśli głębokie wiodą, by się wiązać zmarszczkami na czole, by się wiązać wysoko nad głową ostrym łukiem ramion i żył” („Kamieniołom”, I. „Tworzywo”, 4, s. 113). Wielki wysiłek fizyczny, dzięki wysiłkowi umysłowemu przekształca materię we wspaniałe gotyckie wieże, które próbują oddać wielkość Boga.
Początkiem pracy jest myśl człowieka i jego uczucia, które rodzą się we wnętrzu. Do wysiłku rozumu i piękna miłości potrzebna jest jeszcze decyzja woli, która dąży do dobra. Poeta pisze traktat na temat natury pracy dostrzegając w niej wysiłek fizyczny i duchowy. Podkreśla szczególne znaczenie władz duchowych w powstawaniu pracy ludzkiej – rozumu, woli i uczuć: „Praca zaczęła się wewnątrz, a na zewnątrz ma tyle przestrzeni, że dłonie ogarnia natychmiast i dosięga do granic oddechu. Oto spójrz: wola trafiła w kamienia głęboki dzwon. Kiedy myśl uzyskuje swą pewność, wówczas razem dosięgły szczytu serce i dłoń” („Kamieniołom”, I. „Natchnienie”, 1, s. 114). Praca nie tylko przemienia rzeczywistość. Przez wysiłek „dojrzewa człowiek”, kształtując swoje wnętrze według „trudnego dobra”.
Praca, według autora „Kamieniołomu”, wyraża miłość do drugiego człowieka, kiedy staje się chlebem przyniesionym do domu dla dzieci. Ona sprawia, że ludzki wysiłek przemienia świat. Czasem jednak ciężka praca przeradza się w gniew, kiedy staje się powodem oszukiwania i wyzysku człowieka przez człowieka. Miłość i gniew są nierozerwalne: „One obie prowadzą człowieka, nie wyczerpią się w ludziach nigdy, nie ustaną w napięciu ramion ani w serca ukrytym geście – a biorą się z siebie wzajemnie, dopełniają się taką dźwignią, która myśli i ruchy zespala w nierozerwalny pierścień” („Kamieniołom”, I. „Natchnienie”, 2, s. 114). Trzeba umieć połączyć miłość i gniew w ramionach jednej dźwigni, mówi poeta, by praca była siłą napędową historii i łączyła ludzi.
W trzeciej części, zatytułowanej „Uczestnictwo” jest wspomnieniem pracy w kamieniołomie i jednocześnie refleksją nad naturą pracy ludzkiej. Poeta wyraża solidarność z byłymi towarzyszami pracy: „Znam was, wspaniali ludzie, ludzie bez manier i form. Umiem patrzeć w serce człowieka bez obsłon i bez pozorów” („Kamieniołom”, III. „Uczestnictwo” s. 115). Wspomina tory kolejki, płot w górze i kilofy odłożone po pracy. Słyszy wybuchy w kamieniołomie i ostrzega dzieci przebiegające obok przed niebezpieczeństwem.
Z tego wspomnienia rodzi się głębsza refleksja nad naturą pracy. Jest ona tym, co pozwala człowiekowi wyrażać siebie, nadawać kształty przedmiotom i przetwarzać rzeczywistość: „Oto światło surowej deski niedawno wyjęte z pnia upływa w twoją dłoń ogromem wszelkiej pracy. A całej tej dłoni napięcie o taki opiera się Akt, że wszystko przenika w człowieku i wszystko gładzi” („Kamieniołom”, III. „Uczestnictwo” s. 115).
Człowiek jest podmiotem pracy. On sprawia, że ostre kamienie zostają pocięte na kawałki dzięki sile energii elektrycznej. Jego ręce, które pracują, kierowane są miłością. Ona jest siłą sprawczą, która pozwala łączyć wysiłek człowieka z materią i kreować z niej wspaniałe rzeczy: „I znów zostaje milczenie między sercem, kamieniem i drzewem. Każdy w nie może wejść. Jeśli wszedł, pozostanie sobą” („Kamieniołom”, III. „Uczestnictwo” s. 116) . Praca nie tylko przetwarza świat materii, ale również tworzy człowieka. Pozwala mu utrzymać równowagę wewnętrzną między miłością i gniewem.
Czwarta część poematu „Kamieniołom” dedykowana jest robotnikowi, który tragicznie zginął podczas pracy, przywalony ogromnym kamieniem. Poeta dramatycznym tonem opowiada o wydarzeniu, w którym sam wziął udział. Robotnik pracował razem z wszystkimi wytężając swoje mięśnie, dopóki „kamień nie zmiażdżył mu skroni i nie przeciął komór serca”. Koledzy zabrali jego ciało i złożyli na „płachcie żwiru”. Jego czas zatrzymał się jak wskazówki zegara. Kamień, który go uderzył, tak głęboko w niego wniknął, że on sam stał się „kamieniem”. Stojąc nad ciałem tragicznie zmarłego kolegi, poeta pyta się, czy tylko gniew pozostał z powodu śmierci, która uderzyła tak brutalnie.
Poeta jest przekonany, że miłość jest większa niż gniew: „I znowu ruszyły kamienie. Wagonik ginie w kwiatach. I znowu prąd elektryczny ściany głęboko tnie. Lecz człowiek zabrał z sobą wewnętrzną strukturę świata, w której miłość tym wyżej wybuchnie, im większy nasyca ją gniew” („Kamieniołom”, IV, 7, s. 117). Zabitego robotnika zabrano w wagoniku przystrojonym kwiatami. Praca wróciła do swojego rytmu wyznaczanego jednostajny jęk silnika elektrycznego. Człowiek, który zginął, „zabrał z sobą wewnętrzną strukturę świata”, w którym miłość jest większa niż gniew. Miłość jest źródłem nadziei. Ona nadaje sens pracy człowieka.
Poemat „Kamieniołom” jest pieśnią dedykowaną przez ks. Karola Wojtyłę tragicznie zmarłemu towarzyszowi pracy. Jednocześnie może być odczytywany jako utwór na cześć robotników, którzy ginęli w Poznaniu 1956 roku. Poeta ukrywający się pod pseudonimem Andrzej Jawień wykorzystał te dwie okazje, by wypowiedzieć się na temat pracy ludzkiej, przez którą człowiek współpracuje z Bogiem – Stwórcą, a jednocześnie stwarza siebie samego. W tym spojrzeniu na człowieka pracy, autor poematu podkreśla wymiar osoby, która jest zdolna do kochania i myślenia, w której rodzą się uczucia, również gniewu wobec wyzysku, oszukiwania i bezwzględności systemu. Dzięki miłości i rozumności praca człowieka staje się formą stawania i dawania siebie drugiemu.
W poemacie uderza jednocześnie bardzo osobiste podejście do pracy. Wyczuwamy, że jego autor doświadczył trudu robotniczej pracy, zmęczenia i solidarności, jaka rodzi się poprzez pracę. Jest blisko tego towarzysza niedoli, który ginie z powodu nieszczęśliwego wypadku przy pracy. Współczuje rodzinie, która straciła ojca i męża. Mimo upływu czasu poeta jest ciągle blisko ludzi ciężkiej pracy.

2. Przyjęcie tajemnicy krzyża – „Profile Cyrenejczyka”

Utwór poetycki pt. „Profile Cyrenejczyka” powstał w 1957 roku, a został opublikowany 30 marca 1958 w „Tygodniku Powszechnym”, w numerze na Niedzielę Palmową pod pseudonimem Andrzej Jawień . Wyrasta on z doświadczenia nabożeństwa Drogi Krzyżowej, jaką Karol Wojtyła od wczesnych lat dzieciństwa przeżywał w Kalwarii Zebrzydowskiej chodząc po dróżkach razem ze swoim ojcem, a przede wszystkim uczestnicząc w nabożeństwach Wielkiego Tygodnia. Do tych miejsc powracał jako kapłan, biskup i kardynał.
Poemat jest medytacją nad postacią Szymona z Cyreny, który został przymuszony do niesienia krzyża Jezusa w czasie drogi na Golgotę . Autor odwołuje się w dedykacji do krótkiego fragmentu z Ewangelii św. Marka: „… i przymusili przechodzącego niejakiego Szymona Cyrenejczyka, idącego z pola, ojca Aleksandra i Rufa, aby niósł krzyż jego…” (Mk 15,21). Ewangelie tylko raz wspominają osobę Cyrenejczyka. Po raz drugi jego imię pojawia się w Liście do Rzymian, gdzie św. Paweł pozdrawia swoich najbliższych współpracowników (Rz 16,13). Autor poematu traktuje tekst ewangeliczny jako punkt wyjścia do dłuższej refleksji na temat przeżyć Cyrenejczyka, który jest dla niego symbolem każdego człowieka przypadkowo spotykającego Chrystusa i przymuszonego do niesienia krzyża. Odwołuje się również do bogatej tradycji pobożności ludowej, która rzewnie wyśpiewywała tajemnicę związania Szymona z Cyreny z Panem Jezusem.
Utwór składa się z trzech części: cz. I. „Zanim jeszcze potrafiłem rozróżnić wiele profilów”, cz. II. „Teraz już zaczynam rozróżniać poszczególne profile”, cz. III. „Szymon z Cyreny”. Tytuły poszczególnych części wskazują na symetryczną strukturę utworu, wyznaczaną przez punkt widzenia Poety. W pierwszej pojawia się Cyrenejczyk widziany w różnych perspektywach. W drugiej części na plan pierwszy wychodzą postacie, jakby wzięte z kalwaryjskiego misterium, którym poeta nadaje własne imiona: Melancholik, Schizotymik, Niewidomi, Aktor, Dziewczyna zawiedziona w miłości, Dzieci, Robotnik z fabryki samochodów, Robotnik z fabryki broni, Magdalena, Człowiek emocji, Człowiek intelektu, Człowiek woli oraz anonimowe „Myśli człowieka” i „Rysopis człowieka”. Postacie wchodzą w sytuacje Szymona i mówią o swojej relacji do krzyża. W części trzeciej poeta wciela się w postać Szymona z Cyreny, który utożsamia się z Jezusem i z całym oddaniem niesie Jego krzyż. W każdej z trzech części Szymon z Cyreny jest postacią prowokującą do postawienia pytania, jaka jest dziś moja relacja do Chrystusa.
Punktem wyjścia poematu jest ewangeliczne stwierdzenie, iż Szymon Cyrenejczyk został przymuszony do niesienia krzyża Chrystusowego. Poeta przyjmuje pozycję obserwatora, który z różnych perspektyw patrzy na pochód idący ulicami Jerozolimy. Widzi Jezusa jakby w zbliżeniu kamery z różnych miejsc: „Profil wśród drzew. Inaczej: profil wśród kolumn. Inaczej: profil wtopiony w taflę mokrego bruku. Inaczej: profil człowieka we drzwiach własnego domu. Inaczej jeszcze zwycięzca: w profilu grecki półbóg” („Profile Cyrenejczyka”, cz. I. „Zanim jeszcze potrafiłem rozróżnić wiele profilów”, 1, s. 118). Obok „profilu” Chrystusa, poeta dostrzega „profil” Szymona z Cyreny, który jest zawsze blisko Pana Jezusa. Podtrzymuje krzyż, pomaga go nieść. Jest to znany i bliski „profil”. Symbolizuje on każdego, kto pomaga drugiemu nieść krzyż życia, nieszczęść i wszystkich trudności.
Z perspektywy drogi krzyżowej Poeta przechodzi do zwykłej drogi zarośniętej trawą, po której przesuwają się ludzkie stopy. Jest to perspektywa codzienności, zwykłej i szarej, w której pojawiają się postacie „rękodzielników” i kobiet, które codziennie piszą po osiem godzin na maszynie. On idą w kalwaryjskiej procesji. Z Jerozolimy przenosi nas na dróżki kalwaryjskie, by postawić obok Chrystusa niosącego krzyż. Do Niego zwraca się z prośbą, by przyjął tych ludzi do swojego krzyża: „Weź myśl i dokończ człowieka lub też mu pozwól rozpocząć siebie samego na nowo lub też inaczej: niech on Ci tylko pomaga, a Ty go prowadź” („Profile Cyrenejczyka”, cz. I. „Zanim jeszcze potrafiłem rozróżnić wiele profilów”, 2, s. 119). Nie zawsze jednak człowiek chce iść z Chrystusem, szczególnie po krzyżowej drodze. Poeta pyta Szymona i Magdaleny, dlaczego tak się nie dzieje. Sam wyrusza w drogę i wówczas słyszy odpowiedź: „Idź lepiej falą! Idź falą i nie rań stóp” („Profile Cyrenejczyka”, cz. I. „Zanim jeszcze potrafiłem rozróżnić wiele profilów”, 4, s. 119). W taki sposób pojawia się pokusa, by pójść własną drogą, razem ze wszystkimi nie wyróżniając się z tłumu. Ale wówczas wędrowca ogarnia fala, która ciągnie go w głąb i tonie. W takiej sytuacji pojawia się Chrystus, który podaje swoje jarzmo. Ono jest deską ratunku: „Wtedy jednak nadejdzie On i swoje własne jarzmo przeniesie na twoje barki. Poczujesz, ockniesz się, zadrżysz” („Profile Cyrenejczyka”, cz. I. „Zanim jeszcze potrafiłem rozróżnić wiele profilów”, 5, s. 119). Przyjmując krzyż, Cyrenejczyk – każdy człowiek zbliża się do Chrystusa i w Jego ramionach zaczyna pojmować swój los.
W drugiej części utworu „Profile Cyrenejczyka”, Poeta prezentuje sytuacje współczesnych Cyrenejczyków – ludzi, którzy niosą krzyż swojego cierpienia razem z Chrystusem. Pojawiają się postacie Melancholika, Schizotymika, Niewidomego, Aktora, Dziewczyny zawiedzionej w miłości, Dzieci, Robotnika z fabryki samochodów, Robotnika z fabryki broni, Magdaleny, Człowieka emocji, Człowiek intelektu, Człowieka woli oraz anonimowe – „Myśli człowieka” i „Rysopis człowieka”.
Melancholik czyni sobie wyrzuty, że niepotrzebnie zaangażował się w Chrystusa. Ucieka przed cierpieniem szukając bardziej przyjemności. Przeżywa nieustanne wahania, ponieważ krzyż Chrystusa ciągle go pociąga i jest dla niego wyrzutem: „Nie chciałem wziąć. Zbyt długo we mnie waży się ból, zrazu przyjęty dość słabo – waży się w wyobraźni i toczy z wolna jak mól, jak rdza zużywa żelazo” („Profile Cyrenejczyka”, cz. II. „Teraz już zaczynam rozróżniać poszczególne profile”, 1. „Melancholik”, s. 120). Ostatecznie zastanawia się, czy nie lepiej będzie dla niego wybrać Chrystusa.
Inny typ osobowy reprezentuje Schizotymik, który ciągle pogrąża się w smutku i ma nieustannie żal do siebie. Przeżywając beznadziejność swojej sytuacji zastanawia się, czy „wydobędzie jeszcze z siebie myśl, czy z serca ciepło wskrzesi” (2. „Schizotymik”, s. 120). Za schizotymikiem idą niewidomi, napełnieni żalem za światem barw i kształtów. Są smutni, ponieważ doświadczają tylko części świata. Jak Szymon, narzekają na swój los. Z zazdrością myślą o tych, którzy widzą i chętnie wzięliby na siebie ciężar ich problemów. Na końcu pytają Szymona, czy zdoła ich nauczyć wdzięczności za ciężar krzyża ślepoty i dostrzec szczęście w ślepocie.
Aktor jest świadomy, że grając różne postacie, stał się jakby „łożyskiem” wyrażając różne charaktery, sam jednak nigdy nie był doskonały. On jest „tylko człowiekiem”, któremu daleko do ideału. Obok niego staje „Dziewczyna zawiedziona w miłości”, która swoje cierpienie mierzy „słupkiem rtęci”. Tak koncentruje się na sobie i swoim bólu, że zapomina o innych i zamyka się w sobie. Jedyną szansą wyjścia z tej sytuacji jest popatrzenie na cierpienie Chrystusa: „Gdybyś zdołała pojąć, że osią tych spraw nie jesteś, a Ten, co z nią jest, też nie znajduje miłości” (5. „Dziewczyna zawiedziona w miłości”, s. 122). Za dziewczyną idą dzieci, w których sercach koncentruje się cały świat. W nich kiełkuje miłość i wielka szansa rozwoju. Poeta pyta się z zatroskaniem, czy jednak świat nie zniszczy tej miłości? Czy dojrzeją do takiego stanu, kiedy będą umieć „oddzielać dobro i zło?”
Bezosobowe „Myśli człowieka” mogą oznaczać każdą osobę – „nazwisko moje zamilcz” – która ciągle walczy ze swoimi wątpliwościami, czy powinna nieść krzyż, przyjmować cierpienie. Bohaterem tej tajemniczej refleksji jest egocentryk, skupiony na sobie, który nie potrafi otworzyć się na Chrystusa i ze zdziwieniem niesie gwoździe i uraz w sercu. Prosi Chrystusa, aby go wyzwolił od nieustannego poszukiwania siebie: „Nie pozwól mi szukać siebie. Niech ślady moich stóp w własnej myśli zawiewa piach” (7. „Myśli człowieka”, s. 123). Refleksje z „Myśli człowieka” kontynuuje poeta w „Rysopisie człowieka” wchodząc jeszcze głębiej w naturę człowieka, w którym kłębią się różne myśli, uczucia i wola. W myślach skupia się cały wszechświat: człowiek, otaczająca go rzeczywistość i Bóg. Zachęca do „pilnowania” woli i uczuć.
Miejsce Cyrenejczyka przy Chrystusie zajmuje Robotnik z fabryki samochodów. Jest on człowiekiem ciężkiej pracy. Spod jego ręki wychodzą piękne samochody, ale on też stawia sobie głębokie pytania. Pragnie zrozumieć otaczający go świat, „dla kogo żyje”. Jego myśli kontynuuje Robotnik z fabryki broni. Nie prowadzi wojen, chociaż uczestniczy w produkowaniu narzędzi śmierci. Ma wątpliwości, czy jest z Chrystusem czy przeciw Niemu: „Nie wpływam na losy globu, nie wszczynam wojen. Czy idę z Tobą, czy przeciw Tobie – nie wiem” (10. „Robotnik z fabryki broni”, s. 124). Przeżywa dylemat, ponieważ nie ma wpływu na świat i to, co się w nim dzieje. Chciałby sprawiedliwie ułożyć relacje między ludźmi, ale to nie od niego zależy.
Przy Chrystusie staje również Magdalena, która dokonała wewnętrznej przemiany, ale musi ciężko walczyć, by zmienić całą siebie, swój sposób patrzenia i swoje ciało: „Duch się przesunął nagle, a ciało jeszcze zostało na dawnym miejscu. Dlatego ogarnął mnie ból” (11. „Magdalena”). Cierpi z tego powodu, że nie dojrzała jeszcze zupełnie do miłości, jaką obdarzył ją Chrystus. Idzie zbolała za Chrystusem, świadoma, że to On cierpi „suszę całego świata”. Obok Magdaleny staje Człowiek emocji, który cierpi nękany wybuchami uczuć. Na swój żal otrzymuje tylko proste pouczenie: „Więc kochaj idąc w głąb i docierając do woli, by nie czuć ucieczki serca i myśli męczącej kontroli!” (12. „Człowiek emocji”). Do człowieka emocji dołącza „Człowiek intelektu” zniewolony swoimi formułami, jakby zaprzeczenie „Człowieka emocji”. Na końcu tej triady pojawia się „Człowiek woli” zdeterminowany swoją wolą, jasną i zawsze zdecydowaną przyjąć krzyż. Każda z tych cech może stać się ciężarem dla człowieka, jeśli nie będzie umiał zachować wewnętrznej równowagi. Krzyż jest szansą połączenia myśli, uczuć i woli.
Cykl czternastu poezji, jak czternaście stacji Drogi Krzyżowej zarysowuje różne możliwości wejścia razem Cyrenejczykiem w tajemnicę Chrystusa. Każda z tych sytuacji staje się szansą wewnętrznego dojrzewania dzięki mądrości i wielkości Krzyża.
W trzeciej części, zatytułowanej „Szymon z Cyreny” Poeta przenosi nas z powrotem do współczesności stawiając razem z Chrystusem – „Człowiekiem”, niosącym krzyż ulicą miasta. Człowiek współczesny, idący drogą, przezywa podobny dylemat do wątpliwości Szymona z Cyreny. Widząc Jezusa niosącego krzyż nie chce się angażować w Jego sytuację: „Ja nie idę szukać przygód. Nikogo nie chcę obrażać. Chcę wystarczyć sobie samemu. Niech przeto nie wdziera się we mnie żaden nędzarz, skazaniec ni Bóg” („Profile Cyrenejczyka”, III. „Szymon z Cyreny”, s. 126). Przechodzień, czyli anonimowy człowiek, podobnie jak Szymon z Cyreny nie może przejść obojętnie obok Chrystusa niosącego krzyż. Chociaż chce wrócić do swoich codziennych spraw, zatrzymuje się na chwilę, by upomnieć się o sprawiedliwość dla Skazańca. W tym momencie zaczyna iść z Nim razem drogą.
W drodze anonimowy człowiek współczuje Skazańcowi niosącemu krzyż, utożsamia się z Nim i niepostrzeżenie zaczyna nieść Jego krzyż: „Zawisła nade mną źrenica – promieniowanie serca, źrenica wyższa o belkę poprzeczną, wyższa o tyle nade mną, że nie osiągnę…” („Profile Cyrenejczyka”, III. „Szymon z Cyreny”, s. 127). Wymiana spojrzeń i współczucie, które zrodziło się w sercu przechodnia, sprawiły, że utożsamił się on całkowicie z Chrystusem niosącym krzyż. Chrystus z perspektywy niesionego krzyża zmienił jego widzenie świata i sprawił, że poeta inaczej widzi „przepływający tłum, kobiety, dzieci, żołnierzy”. Poeta złączył swój mały świat z szeroką perspektywą „nowego świata” widzianego z krzyża. Już się nie buntuje, nie szuka ludzkiej sprawiedliwości, lecz odważnie niesie krzyż.
Ostatnie wiersze podsumowują cały dramat współczesnego człowieka tak bardzo podobnego do Cyrenejczyka. Ten człowiek często traci drogę i nie wie, dokąd ma pójść. Spotkanie z Chrystusem staje się dla niego szansą jak dla wszystkich współczesnych Szymonów Cyrenejczyków. Poemat „Profile Cyrenejczyka” jest przypowieścią na temat sytuacji współczesnego człowieka, który wbrew sobie niesie jarzmo swojego losu i po omacku szuka Boga, podczas gdy Chrystus niosący krzyż jest tak blisko.

3. Dojrzewanie do dawania świadectwa – „Narodziny wyznawców”

Poemat „Narodziny wyznawców”, poświęcony sakramentowi bierzmowania, powstał w 1961 roku pod wpływem udzielania sakramentu bierzmowania w „podgórskiej wiosce” . Najprawdopodobniej chodzi o wioskę Witów, gdzie biskup pomocniczy Karol Wojtyła 10 czerwca 1961 roku udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania . Utwór składa się z dwóch części, które ukazują sakrament bierzmowania z perspektywy biskupa, udzielającego sakramentu i z punktu widzenia osoby przyjmującej sakrament: I. „Myśli biskupa udzielającego sakramentu bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”, II. „Myśli człowieka przyjmującego sakrament bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”. Poeta wciela się w te dwie postaci, by dotknąć tajemnicy sakramentu.
Perspektywa Biskupa jest punktem widzenia i odczuwania szafarza, który jest narzędziem sprawczym tajemnicy Boga. Jest on świadomy, że moc sakramentu, którego udziela nie należy do niego. W świecie przyrody są różne energie, ukryte w wodzie, w kamieniu spadającym z gór, w drzewach i w owadach. W słowach Biskupa kryje się szczególna moc, która obejmuje jego myśl i Boga działającego przez człowieka: „Jestem szafarzem. Sił dotykam, od których człowiek winien wezbrać. Lecz to, co czasem pozostaje, przypomni także noc bezgwiezdną” („Narodziny wyznawców”, I. „Myśli biskupa udzielającego sakramentu bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”, 1, s. 128). Łaska sakramentu bierzmowania pozostając tajemnicą jak „noc bezgwiezdna” wrasta w serce, jak „wątła roślina”.
Biskup dotyka tajemnicy sakramentu w podwójny sposób: od strony działania Boga i od strony osoby przyjmującej. Widzi twarze, w których odczytuje ufność. Dłonią dotyka czoła. Jest świadomy, że tajemnica Boga ogarnia człowieka: „Coś przez twarz uchwytnym osuwa się cieniem: drga pole elektryczne…” („Narodziny wyznawców”, I. „Myśli biskupa udzielającego sakramentu bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”, 3, s. 129). Porównanie mocy Ducha Świętego do „elektryczności” czy „pola elektrycznego” jest tylko symbolem służącym do wypowiedzenia tajemnicy działania Boga przez znaki. Sakrament pozostaje tajemnicą osoby, która go przyjmuje. Biskup widzi tylko oczy „świecące cicho w źrenicach”. Jest pewny, że „Ducha nie ujrzy nigdy”, ale jemu wystarczy ten błysk oczu i zaufanie młodych ludzi przyjmujących sakrament bierzmowania.
Duch Święty działający w sakramencie bierzmowania jest wielka tajemnicą, jak wiatr przebiegający po trawie i jak owoc powstający w kwiatach jabłoni: „Człowiek spotyka Tego, który go stale wyprzedza: miejscem spotkania jest męstwo, i każdy z nas jest twierdzą” („Narodziny wyznawców”, I. „Myśli biskupa udzielającego sakramentu bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”, 8, s. 130). Potwierdzeniem przyjęcia sakramentu będą dary Ducha Świętego, które zaowocują w dojrzałym życiu.
Bierzmowanie pozostaje również tajemnicą dla osoby przyjmującej sakrament. W drugiej części poeta przyjmuje pozycję bierzmowanego wcielając się w jego sytuację. Podmiotem poetyckim staje się młody człowiek, który próbuje zrozumieć tajemnicę, która go dotyka w chwili, kiedy biskup namaszcza jego czoło olejem świętym i wypowiada słowa: „Przyjmij znamię Ducha Świętego”. Pyta, jak się ma narodzić od nowa? Na czym polega działanie mocą Ducha Świętego?
Przyjęcie daru Ducha Świętego jest dla Poety-Biskupa, jak pójście za nurtem światła podobnym do nurtu rzeki. Na tej drodze są różne przeszkody, które trzeba pokonać, by dotrzeć do źródła: „Czy pójdę światłem płynącym jak górski nurt, a będę mówił: wyschło, wyschło, wyschło łożysko potoku i nagle się potknę, (nagle) jak dziecko o przeciągnięty sznur, o myśl się potknę, o próg, uderzy mnie w serce ta woda, nagle odbierze mi spokój” („Narodziny wyznawców”, I. „Myśli człowieka przyjmującego sakrament bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”, 1, s. 130). Droga bierzmowanego prowadzi przez przeciwności, ponieważ jest pójściem pod prąd, wbrew powszechnym opiniom i przekonaniom, aby w końcu dotrzeć do źródła, z którego wychodzi moc duchowa.
Pójście pod prąd nie jest rzeczą łatwą, ale daje jedyną szansę, aby dojść do źródła. Poeta odwołuje się do obraz potoku górskiego, którym trzeba iść do góry, by zobaczyć jego źródło. Sam trud pokonywania drogi jest wyznawaniem Chrystusa: „Więc muszę pytać o źródło – chyba że starczy pójść z nurtem, a nigdy nie stanąć, nigdy nie oprzeć się fali czy oprzeć się znaczy już wyznać?” („Narodziny wyznawców”, I. „Myśli człowieka przyjmującego sakrament bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”, 1, s. 130). Z tego trudu i z myśli rodzi się doświadczenie tajemnicy obecności Boga przez dary Ducha Świętego. Poprzez myśli i uczucia człowiek dotyka swojego serca, a w nim Boga, który działa jako światło i mądrość.
Myśli i serce są „kładką”, po której człowiek zmierza w kierunku źródła. Jedne i drugie odgrywają ważną rolę w doświadczeniu Boga i Jego mocy przez dary Ducha Świętego: „Myślę o kładce rzuconej, na której stawiam stopy. Czy kładką jest serce drgające od wzruszeń jakby od wiązań? Czy kładką jest myśl? (Myślę właściwie wciąż o tym, co sercem tropię, i nie wiem, czy jestem pełniejszy wzruszeń, czy poznań)” („Narodziny wyznawców”, I. „Myśli człowieka przyjmującego sakrament bierzmowania w pewnej podgórskiej wsi”, 4. (Myśl o kładce), s. 131). Człowiek w sobie doświadcza zmienności. Jest jak kładka, która się chwieje poruszana wiatrem. Jednak istnieje dzięki mocy, jaka otrzymuje od Boga.
Młody człowiek, który ma otrzymać sakrament bierzmowania jest świadomy, że jest tylko podróżnym, którego życie płynie jak nurt potoku. Wychodzi ze źródła i do źródła powraca. Obraz źródła i potoku, który pojawia się również w „Promieniowaniu ojcostwa” i w „Tryptyku rzymskim”, symbolizuje tajemnicę obrazu Boga, który każdy człowiek nosi w sobie. W nim kryje się cała prawda o ludzkim bycie – o człowieku stworzonym na obraz i podobieństwo (Rdz 1,27). Sakrament bierzmowania jest szansą powrotu do pierwotnego obrazu, jaki człowiek odkrywa w sercu czy w umyśle.
„Narodziny wyznawców” jest poematem, który dotyka tajemnicy sakramentu bierzmowania, który jest działaniem Boga w duszy przez dary Ducha Świętego. Ukazuje tę prawdę w perspektywie szafarza i młodego człowieka przyjmującego sakrament. Biskup-Poeta koncentruje się na tajemnicy wiary, która przenika człowieka stając się dla niego źródłem siły, czyniąc go kładką lub mostem między rzeczywistością zmiennego świata i tajemnicy niezmiennego Boga.

4. Udział w tajemnicy Kościoła – „Kościół. Pasterze i źródła”

Poemat „Kościół. Pasterze i źródła” z podtytułem „Fragmenty” zrodził się pod wpływem udziału bpa Karola Wojtyły, wikariusza kapitulnego, który wziął udział w I sesji Soboru Watykańskiego II od 11 października do 8 grudnia 1962 roku. Utwór został opublikowany rok później w miesięczniku „Znak” (1963) pod pseudonimem A.J. [Andrzej Jawień] . W podtytule Autor wskazał, gdzie powstały poezje: „Bazylika św. Piotra jesienią 1962: 11 X-8 XII”. Bp Karol Wojtyła uczestniczył we wszystkich (czterech) sesjach Soboru Watykańskiego II. Doświadczeniem Soboru dzielił się na bieżąco w swoich kazaniach, kiedy wracał z Rzymu .
Utwór „Kościół” składa się z dziewięciu mniejszych części stanowiących samodzielne całości . Tematem centralnym jest Kościół rozumiany jako budowla z kamienia, gdzie dokonuje się liturgia oraz jako wspólnota Ludu Bożego. Świątynią, do której bezpośrednio odnosi się autor jest Bazylika św. Piotra w Rzymie, gdzie odbywały się obrady Soboru Watykańskiego II. Historyczna budowla jest okazją do pogłębionej refleksji na temat natury Kościoła, jako wspólnoty ludzi połączonych wiarą w Jezusa Chrystusa i sakramentami.
Punktem wyjścia jest doświadczenie wielkości Bazyliki św. Piotra. Poeta widzi potężne filary podtrzymujące kopułę bazyliki, w których artysta umieścił postacie świętych: „…biegną płaskie pilastry po obu stronach konch, w których postaci świętych zatrzymane w swym biegu pragną przekazać jednym ruchem jakiś olbrzymi ruch, który w nas ludzi przenika z otwartych ksiąg” („Kościół. Pasterze i źródła. Ściana, s. 133). Autora zachwyca wspaniałość proporcji, która sprawia, że nie odczuwa się ogromu budowli. Od refleksji na temat wielkości i piękna bazyliki przechodzi do pytania o los człowieka, jego miejsce w świecie i relacje do Boga. Jest jakaś wielka przepaść, która oddziela stworzenie od swego Stwórcy.
Temat przepaści powraca w kolejnym fragmencie noszącym ten sam tytuł. Przepaść jest przestrzenią, jaka otacza człowieka w kosmosie – Bóg jest tą bezkresną rzeczywistością, która obejmuje człowieka. Istnieje ona również we wnętrzu człowieka jako tajemnicze miejsce, gdzie spotyka Boga: „Proszę, byś po raz pierwszy dostrzegł również tę przepaść, która bije odblaskami oczu. Człowiek każdy nosi ją w sobie, a ludzie razem zebrani przesuwają tę przepaść jak łódź na swoich barkach” („Kościół. Pasterze i źródła. Przepaść”, s. 133). Przepaść jest rzeczywistością Kościoła niesioną na barkach biskupów, uczestniczących w Soborze i realizuje się w każdym człowieku, który jest świątynią Boga. Poeta patrzy obok siebie i widzi murzyna – brata w biskupstwie. W nim zamyka się olbrzymi ląd afrykański i myśl wiary, która łączy wszystkich uczestników Soboru – „czuję w tobie podobną myśl” („Murzyn”, s. 134).
Spoglądając na posadzkę Bazyliki, poeta kieruje swoją myśl do jej fundamentów, gdzie spoczywają ziemskie szczątki św. Piotra. Po posadzce przechodzą tysiące ludzi, bezmyślnie wędrujących po ziemi. Na Piotrze – skale, który został pochowany pod posadzką opiera się wiara uczniów Chrystusa: „To Ty, Piotrze. Chcesz być tutaj Posadzką, by po Tobie przechodzili (idąc przed siebie, nie wiadomo dokąd, by szli tam, gdzie prowadzisz ich stopy” („Posadzka”, s. 134). Piotr jest „posadzką” – skałą na której opiera się Kościół – „gigantyczna świątynia”.
Poeta zaprasza do zejścia pod posadzkę, by odkryć grób Piotra – człowieka, który przeminął, ponieważ on jest świadkiem „Człowieka, który nie przemija” – Chrystusa. Do tej skały przychodzą ludzie z całego świata wsłuchując się w jej tajemnicę. Przy tym grobie odbywa się Sobór. Nad skałą, w Bazylice są zgromadzeni „starcy” – Ojcowie soborowi, którzy mimo słabości wieku z ogromnym zaangażowaniem uczestniczą w Soborze biorąc odpowiedzialność za Kościół i za świat: „Wszyscy jednak wciąż się zrywają, zmęczenie nie wciąga w grób – nawet starców – ledwie wloką kolana, a przecież gotowi na stadion, oczy gasnące tak samo jak młode widzą całość: jest to świat, który ma przyjść” („Synodus”, s. 135). Z gorących dyskusji przebija wielka troska o dobro Kościoła i wielkie zaangażowanie w sprawy współczesnego świata.
Biskup, który uczestniczył w obradach Soboru – autor poematu – jest ewangelicznym realistą. Wie doskonale, że prawda musi boleć. Prawda Ewangelii dzięki Soborowi ma być ukazana współczesnemu człowiekowi, by podnosić go z jego słabości. Poeta opowiada o wielkim zaangażowaniu wszystkich Ojców soborowych i ich trosce o prawdę ewangeliczną: „Napinają się w mózgu konstrukcje, kiedy coś się nachyla jak gmach wybudowany w ludziach – wszyscy myślą, jak wyprostować nie fronton, lecz grunt głęboki, bo właśnie ten się opiera jak fala łodzi. Prawda dźwiga człowieka. Kiedy człowiek nie dźwignie siebie…” („Kościół. Ewangelia”, s. 135). Sobór daje poczucie kolegialności i doświadczanie prawdy w jedności wiary, dzięki której chrześcijanin może bezpiecznie żeglować po nieznanych morzach współczesności.
Sobór daje też przekonanie o ciągłości wiary i nieprzerwanej tradycji. Dzięki niej chrześcijanin może opierać się na „słowach wypowiedzianych kiedyś” z przekonaniem, że są to te same słowa Chrystusa. Dopełnieniem tego zanurzenia w tradycji jest doświadczenie bliskości Chrystusa: „Są z pewnością niewidzialne Ręce, które trzymają nas tak, że z wysiłkiem dźwigamy łódź, której dzieje nadają bieg pomimo mielizn” („Kościół. Źródła i ręce”, s. 136). Obecność Chrystusa w łodzi Kościoła daje Ojcom Soborowym przekonanie, że Kościół zmierza w dobrym kierunku dokonując koniecznych zmian.
W codzienności pracy soborowej Poeta-Ojciec Soboru stale jest świadomy, że uczestniczy w tajemniczej rzeczywistości świata doświadczanego w swoim sercu i świata nadprzyrodzonego. Te dwie rzeczywistości – dwa „miasta”, jak u św. Augustyna – wzajemnie się nakładają dając poczucie przeżycia wielkiego Misterium Boga. Realizuje się ono w konkretnej rzeczywistości „Trzeciego Miasta” – Rzymu, w ciemnościach wieczoru („Kościół. Dwa miasta (Epilog)”, s. 136).

5. Odkrywanie korzeni wiary – „Wędrówka do Miejsc Świętych”

Ważne miejsce w poetyckiej wyobraźni Karola Wojtyły zajmuje Ziemia Święta, pojmowana przede wszystkim jako ziemia Zbawiciela, ale również jako ziemia patriarchów, ziemia obietnicy Boga danej człowiekowi, ziemia wyjścia Narodu Wybranego, ziemia po której chodzili Apostołowie. Do tej ziemi pielgrzymował wielokrotnie na skrzydłach wyobraźni usiłując nawiązać bliską relację z Chrystusem i z Jego Matką oraz z bohaterami biblijnymi.
Pragnienie odwiedzenia Izraela zrealizowało się w życiu bpa Karola Wojtyły po raz pierwszy po zakończeniu II sesji Soboru Watykańskiego II. W dniach od 5 do 15 grudnia 1963 roku odbył razem z biskupami różnych narodowości pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Po powrocie do Polski podzielił się swoimi wrażeniami z kapłanami w liście zatytułowanym: „Dwa tygodnie w Ziemi Świętej”. Pisał, że pracując w czasie Soboru nad odnową Kościoła (aggiornamento) pragnął razem z innymi biskupami dotknąć samego Zbawiciela i miejsc, gdzie się urodził, nauczał, czynił cuda, cierpiał na, umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Tymi przeżyciami pragnął się podzielić z kapłanami i z całą Archidiecezją Krakowską.
Doświadczenie spotkania z Ziemią Świętą zawarł w poezjach pod tytułem „Wędrówka do Miejsc Świętych”, które zostały opublikowane w czerwcowym numerze Znaku 1965 roku pod pseudonimem A.J. . W listopadzie 1964 roku ks. abp Karol Wojtyła odbył drugą podróż do Ziemi Świętej, stąd można przypuszczać, że również ta pielgrzymka miała wpływ na powstanie tego utworu. „Wędrówka do Miejsc Świętych” jest typową dla autora formą poezji, która przechodzi w refleksję filozoficzno-teologiczną z wyraźnym nacechowaniem literackim .
Utwór składa się z pięciu części. Druga część pt. „Pustynia Judzka” przechodzi w prozę poetycką i do końca ma charakter refleksji opisującej osobiste przeżycia autora. Rzadko pojawiają się szczegóły krajobrazu Ziemi Pana, częściej natomiast jesteśmy świadkami doświadczenia, jakie rodzi się w sercu poety pod wpływem spotkania z miejscami, po których chodził Zbawiciel. Opisywane miejsca są punktem wyjścia do refleksji na temat wiary i osobistego spotkania z Panem Jezusem.
Poezję otwiera utwór zatytułowany „Olivetti”, w którym autor opisuje swoje przeżycia z Ogrodu Oliwnego. Poeta widzi ogród przez liście, a jednocześnie patrzy na to miejsce „przez czasów gąszcz”, z perspektywy lat, jakie minęły od wydarzeń, gdy tam modlił się Pan Jezus. Patrzy z góry na potok Cedron, który jawi się jak „kielich”, powstały z pęknięcia skał. Wpatrzony w ziemię i skarłowaciałe oliwki zastanawia się na tajemnicą spotkania jego spojrzenia ze spojrzeniem Pana Jezusa: „Fragment ziemi widziany wciąż jeszcze przez Ciebie czy już przeze mnie… Nie dziw się! Tutaj każde spojrzenie od tysiąca dziewięciuset lat przechodzi w to jedno spojrzenie, które się nigdy nie zmienia” („Olivetti”, s. 137). Spojrzenie na Ogród Oliwny wywołuje głębszą refleksję, w której ożywa postać Pana Jezusa. Dla Niego poeta przychodzi do ogrodu, by z Nim rozmawiać i wsłuchiwać się w słowa Jego modlitwy do Ojca.
W drugiej części Poeta prowadzi nas na Pustynię Judzką, od której ludzie uciekają, bo nie ma w niej naturalnego piękna, nie można tam żyć. Taką ziemię wybrał Zbawiciel na miejsce swojej rozmowy z Ojcem, z Tym, „KTÓRY JEST”. Dzięki Jego obecności nawet pustynia staje się piękna, uczestnicząc w Jego istnieniu. Na pustyni bowiem Bóg, przez którego wszystko istnieje, objawiał się Patriarchom i swojemu Synowi, Jezusowi Chrystusowi. Pustynia stała się szczególnym miejscem spotkania człowieka z Bogiem: „Ziemi spotkania! Ziemio jedyna! Ziemio, przez którą stała się ziemią cała ziemia tak, jak stało się tym, co jest, wszystko – przez Tego, który Jest” („Pustynia Judzka, s. 138). Poeta rozważa, czym jest ta ziemia, która zawdzięcza swoje istnienie Bogu, który zawsze jest.
Ziemia Święta uczestniczy w tajemnicy Tego, który nie ma początku ani końca. Jest świadkiem Jego narodzenia i tej perspektywy nieskończoności, jaką Bóg-Człowiek przez swoje Wcielenie otworzył na ziemi: „Narodzenie nie zna już kresu, nie zna rozstania” („Pustynia Judzka”, s. 138). Dzięki przyjściu na świat Zbawiciela, Palestyna uczestniczy w tajemnicy „nie-narodzenia”, „na której Ten, który Jest, stał się nam Ojcem” (s. 138). Mimo upływu czasu i zniszczenia spowodowanego działaniem warunków atmosferycznych ziemia ta pozostaje na zawsze świadkiem Tajemnicy.
Biskup-Pielgrzym ogląda miejsca związane z Historią Zbawienia dokonując weryfikacji tego, co zna dzięki przekazowi biblijnemu z rzeczywistością. Jest nieustannie świadomy upływu czasu i jego niszczącego działania. Widzi szarą rzeczywistość Palestyny: sprzedawców z „woreczkiem fig”, biegające dzieci, które oferują turystom fotografie i znaczki, sprzedawców zapraszających do swoich sklepów. Odnajduje miejsca, które są związane z życiem Zbawiciela i Jego Matki: „Do tych zakątków trafiam: miejsce, miejsce jest ważne, miejsce jest święte” („Tożsamość”, s. 139). Dotyka miejsc i pragnie napełnić się nimi. Przez kamienie, których dotknęła stopa Jego Matki w Nazarecie, chce spotkać się ze swoim Zbawicielem. Z pietyzmem klęka na ziemi potwierdzając w wierze tajemnicę. Jednocześnie pragnie zabrać ze sobą to miejsce, by stać się jego świadkiem. W ten sposób geograficzne miejsce staje się wewnętrzną przestrzenią, którą niesie w sobie: „Ach, miejsce ziemi, miejsce ziemi świętej – jakimże miejscem jesteś we mnie!” („Tożsamość”, s. 139). To miejsce zabiera w swoim sercu, by ukazywać je innym. Biskup-Pielgrzym staje się w ten sposób świadkiem tożsamości, ogniwem wielkiego łańcucha świadków, którzy przez tysiąclecia potwierdzają Tajemnicę Wcielenia.
Pielgrzymowanie do Ziemi Świętej jest dla poety szukaniem własnej tożsamości, odkrywanej w tożsamości kamieni, drogi i krajobrazu. Od miejsc topograficznych przechodzi do swojego wnętrza, gdzie odkrywa obecność Zbawiciela: „Pielgrzymuję do tożsamości. Pielgrzymuję nie do kamieni ułożonych w ten sam węgieł domu, w tenże sam bruk ulicy, w palenisko to samo. Jest to tożsamość odnajdywania się w krajobrazie. Do niej pielgrzymuję. To miejsce jest święte” („Tożsamość”, s. 139-140). Biskup-Pielgrzym staje na Górze Tabor, w Galilei, nad brzegiem Jeziora Genezaret i mimo przemijania czasu odkrywa tożsamość miejsca, z którego spoglądał Chrystus. Zabiera mały kamień z Jeziora Galilejskiego w Kafarnaum czy w Magdali, by podarować go „rybakowi nad Notecią”. Cieszy się, że odnalazł w sobie to miejsce, w którym mieszka Jezus. Niezależnie od tego, gdzie się znajduje, odkrywa swoją tożsamość, która wynika z poznania Chrystusa. Nosi ją w sobie jak wewnętrzną, którą Jezus wypełnia nieustannie. Tożsamość chrześcijanina jest tożsamością wiary.
Wzorem człowieka wiary odkrywającego swoją tożsamość jest dla Biskupa-Pielgrzyma Abraham. On niósł w sobie tę wewnętrzną przestrzeń z Ur Chaldejskiego do Ziemi Obiecanej, która stała się mieszkaniem dla Boga. Jego wędrówka dokonała się przez pustynię własnego wnętrza, w którym dostrzegł jedno drzewo. Abraham przez wiarę dostrzegł drzewo krzyża, na którym umarł Syn Boży: „Abraham jeszcze szukał łąk, na pustyni własnego „ja” widział tylko Jedno drzewo (tres vidit et unum adoravit), ku Niemu szedł” („Jedno drzewo”, s. 140). Jego drogą, drogą przez pustynię, drogą wiary przechodzi każdy człowiek szukający Boga.
Dziś, zauważa Poeta, zmieniły się środki lokomocji. Człowiek porusza się przy pomocy samolotów pokonując w krótkim czasie wielkie dystanse. Jednak drogę wiary musi odbyć osobiście. Musi wyjść na Górę Synaj, by tam doświadczać Boga. W tym momencie refleksja Pielgrzyma zamienia się w modlitwę, by każda pustynia wędrówki w wierze zamieniła się w kwitnący ogród, w którym człowiek doświadcza obecności Boga: „Miejsce spotkania, przestań być pustynią, stań się oazą!” („Jedno drzewo”, s. 140). Prosi Boga, aby na pustyni mógł rozkwitnąć człowiek.
Tym miejscem, gdzie człowiek w pełni realizuje swoje człowieczeństwo jest krzyż: „Ponad wszystkie miejsca spotkania to jest miejsce ostatnie i pierwsze. Nie rozstaje się z nim nigdy ziemia” („Jedno drzewo”, s. 140). On jest tym miejscem, na którym człowiek na nowo odkrywa siebie. W tym miejscu człowiek w Chrystusie – „nowym Adamie” odkrywa swój sens: osiąga kres i jednocześnie doświadcza początku. Krzyż jest zarówno symbolem śmierci – starego człowieka, jak również miejscem narodzin nowego człowieka, który w śmierci Chrystusa przekracza swoją skończoność.
Pielgrzym staje na miejscu, gdzie został postawiony krzyż i stwierdza, że nawet nie widać skały, w którą został on wbity. Cała budowla, jaka powstała na miejscu ukrzyżowania wydaje się być przypadkowa. Jednak właśnie w tym miejscu zaczyna się wszelki sens: „Architektura jest tu przypadkowa i najbardziej zarazem pełna sensu. Wszystko, co jest częścią i aspektem, tłumaczy się przez całość” („Jedno drzewo”, s. 141). Krzyż jednak porządkuje wszystko, co człowiek buduje. On staje się nowym źródłem jak studnia Jakubowa na pustyni.
Biskup-Pielgrzym odkrywa wewnętrzną przestrzeń w swoim sercu, która jest tożsama z tajemnicą krzyża. W tej rzeczywistości odnajduje się sam na sam z Chrystusem, który umarł na krzyżu: „Moje miejsce jest w Tobie. Twoje miejsce jest we Mnie. Jest to wszakże miejsce wszystkich ludzi” („Miejsce wewnętrzne”, s. 141). Każdy człowiek może odnaleźć się w krzyżu, niezależnie od upływu czasu. W nim jest miejsce dla wszystkich ludzi.
Poeta schodzi do grobu, by dotknąć płyty, na którym spoczywało ciało Zbawiciela. To konkretne miejsce jest tożsame z sercem człowieka, w którym Chrystus spoczywa w Eucharystii. Z serca ludzkiego Chrystus promieniuje na cały świat: „To miejsce wybrałeś od wieków. Miejsce, w którym Siebie udzielasz, a mnie przyjmujesz” („Miejsce wewnętrzne”, s. 142). Miejsca w Ziemi Świętej, które zwiedza Biskup-Pielgrzym pozwalają dotknąć tajemnicy miejsca wewnętrznego, w którym Chrystus pozwala się poznać, gdzie wypełnia człowieka i nadaje sens jego życiu.
Pielgrzymka do Ziemi Świętej doprowadziła bpa Karola Wojtyłę do poznania wewnętrznej przestrzeni wiary, w której odkrył obecność Boga. Zderzenie z rzeczywistością ziemi wybranej przez Boga, pozwoliło mu odkryć w sercu wewnętrzną przestrzeń spotkania, które Bóg wybrał jeszcze przed jego narodzeniem.

Poezja dojrzałego wieku życia bpa Karola Wojtyły, która zrodziła się w latach 50-tych i 60-tych, odsłania bogate wnętrze Biskupa – Poety. Osobiste wspomnienia spotkań z lat wojny, pracy duszpasterskiej młodego biskupa w Archidiecezji krakowskie, udziału w Soborze Watykańskim II i podróży do Ziemi Świętej stały się okazją do wyrażania osobistych przeżyć wiary. W krajobrazie kamieniołomu pojawia się praca człowieka, która kształtuje jego wnętrze, staje się przestrzenią przyjaźni i sposobem wyrażania siebie. Praca jest płaszczyzną rozwijania relacji osobowej z Bogiem, kiedy człowiek odkrywa plan Boży i według niego kształtuje otaczającą go rzeczywistość. Staje się formą miłości bliźniego, uczestniczenia w losie drugiego człowieka i wyrażania solidarności między ludźmi.
Bp Wojtyła przypominał w swojej poezji, że człowiek odkrywa prawdę o sobie przez pracę oraz przez przyjęcie swojego losu, jak Szymon z Cyreny, przymuszony do dźwigania krzyża Chrystusa. Krzyż jest szansą zjednoczenia z Chrystusem i odkrywania w zjednoczeniu z Nim nowych możliwości ukrytych w sercu człowieka. Tajemnicę zjednoczenia z Bogiem ukazywał bp Wojtyła od strony sakramentu bierzmowania podkreślając, że to doświadczenie bliskości Boga jest źródłem siły i mocy w dawaniu świadectwa o Jezusie.
Poeta uczestniczy w życiu Kościoła zanurzając się w jego tajemnicę, by odkrywać w nim obecnego Chrystusa. Sobór daje mu poczucie zakorzenienia w wierze. To doświadczenie wiary potwierdza pielgrzymka do Ziemi Świętej. Spotkanie z miejscami związanymi z życiem Chrystusa stało się dla poety okazją do zapytania o osobistą relację do Mistrza i odkrywania Jego obecności w swoim sercu.

Scroll to Top