Poniedziałek 3 tygodnia Wielkiego Postu

Dzisiejsze czytania: 2 Krl 5,1-15a; Ps 42,2-3; Ps 43,3-4; Ps 130,5.7; Łk 4,24-30

Trąd po dziś dzień jest przykrą chorobą. Niszczy ciało ludzkie powodując jego rozkład. Z jednej strony człowiek żyje, a z drugiej strony można powiedzieć, że w swoich członkach doświadcza śmierci. Trąd należy do najstarszych chorób ludzkości. Pochodzi z północnej Afryki. Rozwija się w krajach ciepłych, ponieważ bakteria, która jest powodem trądu, Mycobacterium leprae, musi mieć dobre warunki rozwoju, musi mieć ciepło. Trąd odłącza człowieka ze społeczności, bo każdy trędowaty staje się potencjalnym zagrożeniem dla drugiego człowieka. Każdy kontakt, dotyk, przywitanie, wspólny posiłek – jest zagrożeniem. Dlatego trędowatych wyrzucano poza społeczność. Były specjalne miejsca, najczęściej gdzieś w górach albo w rozpadlinach gór, gdzie mogli mieszkać trędowaci.

W Izraelu, który również był doświadczony przez trąd, trędowaci mile obowiązek ostrzegać ludzi zdrowych o swojej chorobie. Ogromne napiętnowanie, wyłączenie ze społeczności. Choroba, która została rozwiązana w XIX wieku, kiedy odkryto bakterię trądu, kiedy zaczęto leczyć, kiedy człowiek zaczął sobie powoli radzić z trądem.
Trąd jest obrazem grzechu. W Starym Przymierzu trąd symbolizuje zło, które wchodzi w człowieka. Podobnie jak ta choroba, jak ta bakteria, grzech wchodzi w nas i najpierw go nie widać. Rozwija się pod skórą, potem pojawiają się białe plamy. Tak też jest z grzechem. Jest trudno zauważalny. Trudno jest powiedzieć, co to jest. Grzech ukrywa się w człowieku pod pozorami życzliwości, radości. Bo w rzeczywistości na początku daje poczucie spełnienia, zadowolenia. Ale kiedy mocniej się rozwinie sprawia, że człowiek staje się zagrożeniem dla drugiego człowieka. Staje się niebezpieczny. Grzech rozwija się poprzez kontakt, poprzez naśladowanie. Grzech na początku fascynuje, pociąga. Jest coś takiego, co już starożytni nazywali mysterium fascinosum. Jednak kiedy dotknie człowieka w fazie rozwoju, powoduje śmierć za życia.
Ogromne jest podobieństwo między grzechem a trądem. Pan Jezus dotyka trądu i leczy ludzi trędowatych. Przede wszystkim nie boi się trądu. Podchodzi do tych, którzy krzyczeli: trędowaty, trędowaty1, a potem każe im obmyć się, jak w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Słyszeliśmy historię Naamana, który szukał ratunku w Izraelu. Tam właśnie prorok Elizeusz odpowiedział mu, co ma zrobić. Kilkakrotne obmycie się w rzece, kilkakrotne zanurzenie się w wodzie było próbą wiary. Bo woda ma właściwości oczyszczające – oczyszcza z brudu. Ale woda nie leczy z trądu. Wiara leczy, wiara przynosi siłę.
W Wielkim Poście wychodzimy na pustynię. Ciągle udajemy się na samotność, aby przyglądać się tajemnicom naszego życia. Patrzymy na te choroby, które nas dotykają. Najstraszniejszą choroba naszego ducha jest choroba grzechu. Ona powoduje śmierć za życia. Powoduje, że człowiek staje się bezpośrednim zagrożeniem dla swoich bliskich. Jednak Chrystus nie pozostawia nas w samotności. Idzie razem z nami. Przede wszystkim bierze grzech na siebie. Bo przecież Krzyż wielokrotnie był przez św. Pawła nazywany grzechem – do tego stopnia, że pierwsi chrześcijanie mówili: On stał się grzechem dla nas. On przyjął trąd – możemy powiedzieć na swoje ciało po to, aby uczynić nas wolnymi.
Idźmy przez tę pustynię razem z Chrystusem, nie przerażajmy się tymi grzechami, które nas dotykają. Moc w słabości się doskonali (2 Kor 12,9). Tu jest źródło nadziei dla nas wszystkich.


1. – Kpł 13,45-46: Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: “Nieczysty, nieczysty!” Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem.

Scroll to Top