Czwartek 2 tygodnia Wielkiego Postu 4 marca – Święto św. Kazimierza Królewicza

Dzisiejsze czytania: Syr 51,13-20; Ps 16,1-2.5.7-8.11; J 15,9-17

W wędrówce przez pustynię Wielkiego Postu 2010 roku zatrzymujemy się dzisiaj w miejscu, które możemy porównać do oazy. Oaza jest szczególnym miejscem na pustyni. Przyciąga zielenią, przyciąga szumem wody, bo oazy powstają tam, gdzie jest źródło tryskające, bijące wodą. I chociaż ta woda gdzieś po jakimś czasie wysycha na pustyni, to jednak wokół źródła, wokół tego strumienia zaczynają rosnąć powoli trawy, krzewy, rośliny, piękne drzewa, palmy daktylowe. Wędrowiec, który idzie przez pustynię, gdy widzi zieleń z daleka, przyspiesza kroku, aby jak najszybciej dojść do oazy, zanurzyć się w jej cieniu, napić się ożywczej źródlanej wody, odpocząć. Chociaż nosimy świadomość, że nie można na zawsze pozostać w oazie, jednak ten moment odpoczynku jest bardzo ważny. Zachęca do tego, aby podjąć dalej drogę przez pustynię, aby iść do celu. Do tego celu, który Bóg nam wyznaczył. Taka oaza wyrasta na naszej pustyni wokół świętego Kazimierza. Jego imię jest niezwykłe. Kazimierz – ten, który kazi pokój. W języku staropolskim oznaczało który wznieca pokój, wokół którego rozwija się pokój. Ten, który przez swój pobyt, swoją obecność sprawia, że ziemia zamienia się w radosne miejsce, na którym przebywają ludzie.
Kazimierz rzeczywiście od dziecka był takim kazicielem pokoju. Kazać pokój, wzniecać pokój. Urodził się 3 października 1458 roku. Jego ojcem był Kazimierz Jagiellończyk, matką – Elżbieta Rakuska. Miał wielu braci. Miał też siostry. Była to bardzo liczna rodzina. Kazimierz od dziecka odznaczał się wielka inteligencją. Ale nie to go wyróżniało spośród braci. Odznaczał się niezwykłą pobożnością. Mówiono, że jako małe dziecko, już pod opieką kanonika Jana Długosza wymykał się z Wawelu, aby uczestniczyć we Mszy świętej porannej w mieście. Chodził do kościoła św. Marii Magdaleny – dzisiaj na placu św. Marii Magdaleny, gdzie stoi pomnik ks. Piotra Skargi. Stał u drzwi kościoła, czekając, aż mu otworzą. Ojciec przygotowywał go do wielkich zadań politycznych. Wysyłał na wyprawy wojenne, wysyłał z misją dyplomatyczną, uczynił go współrządcą państwa. Książę rezydował w Grodnie, w Wilnie często. W młodym wieku ujawniła się u niego choroba gruźlicy – wówczas choroba nieuleczalna. Zmarł w bardzo młodym wieku 4 marca 1484 roku. Szybko rozwinął się kult wokół grobu św. Kazimierza. W 1521 roku była pierwsza bulla, która niestety zaginęła, w 1602 – druga bulla kanonizacyjna, potwierdzająca kult i świętość św. Kazimierza.
Dlaczego po dziś dzień przyciąga – jeden z bardziej popularnych polskich świętych? Właśnie tym, że wokół niego, przy nim można odpocząć. Również i dziś w tym zwariowanym świecie, pędzącym nie wiadomo dokąd, Kazimierz przypomina o tym, że liczy się miłość. Można by do niego zastosować słowa dzisiejszej Ewangelii według świętego Jana. Są to słowa z mowy Pana Jezusa z wieczernika, z mowy Pana Jezusa, którą miał w wieczerniku. Tam mówił o zasadach przyjaźni z Nim. Tym, którzy chodzili długo za Nim, uczniom, apostołom: przykazanie Pana Jezusa jest, abyśmy się wzajemnie miłowali (J 15,12).
Kazimierz zrozumiał to. Miłość od dziecka była zasada naczelną. Miłość najpierw do Boga. To jest fundament. Bez miłości do Boga nie da się budować miłości między ludźmi, bo ta nasza miłość przeradza się w egoizm. Może być zaborcza, posesywna. Może być miłością niszczącą, nawet bardzo bliska osobę, ograniczającą jej wolność. Dlatego Kazimierz wiedział, że trzeba zaczynać od miłości Boga. A miłość Boga, to miłość ukrzyżowana. To miłość, która daje się aż do ostatecznych granic. Nie ma większej miłości, jak oddać życie za przyjaciół swoich (J 15,13) – mówi Pan Jezus. I to jest właśnie granica miłości. Jak mówił św. Bernard z Clairveaux – granicą miłości jest miłość bez granic. Tylko w Chrystusie możemy zrozumieć czym jest ta miłość.
Rzeczywiście wokół św. Kazimierza w sensie duchowym powstała wspaniała oaza miłości. Wielu ludzi zatrzymuje się dzisiaj w to święto – czy idą do Reformatów, patrząc na obraz św. Kazimierza, bo kult św. Kazimierza jest w Krakowie bardzo duży od samego początku. Każdy z nas myśli sobie jak jest ta nasza miłość. Czy potrafilibyśmy tak kochać jak św. Kazimierz – rodziców, rodzeństwo, kochać Chrystusa, kochać bliźnich? To jest to wyzwanie, przed którym dzisiaj stajemy.
Dziękujmy Bogu za tę oazę, która wyrasta w Wielkim Poście. Niech ona będzie zachętą dla odważnego chodzenia za Chrystusem po krzyżowych wielkopostnych drogach.

Scroll to Top